środa, 23 lutego 2011

Tutututu, kłębek drutu

Poszła babcia do zmywarki, a tam szop pracz - właśnie tak sensowne wydają mi się czasami niektóre zadania z matmy. Ale to nic. To i tak jeden z moich ulubionych przedmiotów i darzę go dużą (choć stale się zmniejszającą) sympatią. Niestety, uczucie me jest chyba jednostronne. No cóż, bywa.
Ferie zleciały, jak zwykle miałam wielkie plany i, jak zwykle, nie zrobiłam nic, aby je zrealizować.
Ale kiedyś spełnię te swoje marzenia.
Yhym...
Moja wielka miłość do Coldplay i rysowania bazgrolenia powróciła, co oznacza, że pogoda za oknem jest naprawdę beznadziejna (ja chcę wiosnę!) i potrzebuję ogromnej ilości czekolady oraz wielkiego kubka parującego, pachnącego chemią kakao. Mmm...


Widzę, że z tej notki nic nie wyniknie dobrego, już kompletnie nie wiem, o jakich pierdołach tutaj pisać.
Może więc po prostu dodam kilka piosenek na koniec i pozwolę Ci się nimi nacieszyć?
Tak, zaiste, plan jak zwykle godny pochwały.
To pa!


W.







   

środa, 2 lutego 2011

I love my half term (czy jak to tam)!

Znasz ten stan błogiego rozleniwienia, któremu oddajesz się całkowicie za każdym razem, kiedy słyszysz upragnione słowo: wolne? Zapewne tak. Uwielbiam, nienawidząc jednocześnie, ten stan - słodkie nicnierobienie sprawia, że... mam ochotę zrobić coś. Najlepiej fajnego, szalonego i bardzo, ale to bardzo spontanicznego. Nakręcić  i złożyć filmik, napisać książkę, nauczyć się grać na gitarze, perkusji, pianinie, znowu zacząć rysować...
Ale nie... bo błogie lenistwo to stan narkotycznie wciągający, z którego trudno się wyrwać. Więc tylko siedzę i myślę, kopiąc się w swoje cztery litery (oczywiście, w przenośni, bo w tym stanie nicnierobienia nie chce mi się nawet tego), że przecież jestem w stanie zrobić praktycznie wszystko, tylko... jestem za leniwa.
Nie, przepraszam, jeszcze gorzej: nie jestem leniwa: jestem zupełnie i do granic możliwości rozleniwiona. I tak, mogłabym wstać, ruszyć swoją zacną i cudowną osobę z kanapy i wziąć się za rozwijanie swoich talentów i poszerzanie horyzontów. Ale do tego potrzebuję silnej, biorącej się prosto z serca (albo kopa) motywacji. A takowej mi brakuje ostatnio.
No cóż, nawet bloga nie chce mi się prowadzić jak należy, ale co tam - wiem, że kiedyś nauczę się grać na gitarze. Bo jak już sobie coś obiecam, zawsze to zrobię. Nie ważne, czy daną umiejętność posiądę w tym tygodniu, miesiącu, roku czy dekadzie, zrobię to. Bo jak już się przy czymś uprę, to tak zrobię i już.
No tak... Znowu tyle pisania o niczym. Ale czyż nie od tego są właśnie, Drogi Czytelniku, blogi? Czy nie po to miliony nastolatków na całym świecie dokładne analizuje ich cały, jakże fascynujący i obfity w wydarzenia dzień, żeby nie napisać o tym i udostępnić na ich własnym blogu?

-

Odnowiłam moją starą, dawno zapomnianą miłość. Od pewnego czasu dokładnie ją pielęgnuję.
The Beatles powrócili do mych łask w wielkim, jak to oni tylko potrafią, stylu.

So love me do, please, please, i want to hold your hand!


Whisky